Chyba każdy z nas lubi co jakiś czas porzucić szarą rzeczywistość i zakosztować innego życia. Może to być podróż w nieznane lub podróż w odległa epokę historyczną. Wyprawa do pałacu w Śmiłowicach, dla mnie przynajmniej, spełniała oba te warunki. I region dla mnie, rodowitej Ślązaczki mało znany i historia majątku w Śmiłowicach sięga...ho..ho..w przeszłość. No i to luksusowe otoczenie pozwalające w wyobraźni przenieść się do minionego, jakże barwnego świata dworskich rezydencji, balów, eleganckich kreacji i wytwornych mężczyzn.
Ale wróćmy do rzeczywistości. Pałacu w Śmiłowicach trudno nie zauważyć. Gmaszysko jest ogromne, usytuowane nieopodal drogi na trasie Kraków-Sandomierz na niewielkim wzgórzu. Co istotne, wbrew naszym obawom hałas, z bądź co bądź przelotowej trasy, okazał się całkowicie wytłumiony przez parkowe drzewa.
Nie ukrywam, że pałac zrobił na nas
duże wrażenie. Piękna, symetryczna bryła pomimo rozmiarów nie
przytłacza. Pieczołowicie odnowiona, z zewnątrz prezentuje się
znakomicie. Określenie odnowiona jest w przypadku śmiłowickiego
pałacu niejakim eufemizmem, gdyż budynek został nieomal całkowicie
zdewastowany po II wojnie światowej. Pałac zakupiony przez
prywatnego inwestora w roku 2001, został pieczołowicie
zrekonstruowany pod nadzorem konserwatora zabytków, w oparciu o
przedwojenną dokumentację.
Budynek rozbudowano o skrzydła boczne,
dzięki którym bryła uzyskała bardziej pałacowy charakter.
Dlatego trudno doszukiwać się historycznego rysu pałacu. Jako
ciekawostkę warto jedynie wspomnieć, że Śmiłowice jako wieś
istniały już w XI wieku i początkowo osada należała do uposażeń
opata Benedyktynów z Tyńca. Przez wiele wieków (do końca I
Rzeczypospolitej) Śmiłowice przynależały formalnie do dóbr,
najpierw książęcych, a potem królewskich. W okresie porozbiorowym
dobra śmiłowickie stały się własnością rodziny Wędrychowskich
, a później Zdanowskich, w których rękach pozostały do czasu II
wojny. Ostatnimi właścicielami majątku w Śmiłowicach byli
Julian i Aniela Zdanowscy (1882-1970) córka Gabriela Godlewskiego z
Bukowskiej Woli k. Racławic, działacza społecznego, któremu
Wyspiański zadedykował swoje Wesele.
Pałac
otacza park - niezbyt rozległy, ale zadbany i pięknie
utrzymany. Już po powrocie do domu wyczytałam, że drzewostan
śmiłowickiego parku liczy ponad 700 drzew, w tym 190-letnie lipy,
wiązy i graby oraz liczące 100 – 140 lat kasztanowce, sosny i
modrzewie. Efektowne parkowe altanki, pięknie podświetlane nocą dodają
całości aury tajemniczości i elegancji.Podobnie wnętrze pałacu. Długo szukałam odpowiedniego określenia na oddanie pałacowej atmosfery. Najodpowiedniejszym wydaje się dbałość o detal. Całość dopracowana jest do najdrobniejszego szczegółu. Żaden element nie razi tandetą, kiepską jakością użytych materiałów, czy zwyczajnym złym gustem, co niestety nagminnie spotykamy w starych rezydencjach wykorzystywanych jako hotele lub restauracje.
Stylowe meble doskonale wkomponowane w architekturę pałacu, obrazy, freski, piękna roślinność, doskonałej jakości materiały wykończeniowe połączone są z nowoczesną techniką w sposób harmonijny i estetyczny.
Jeżeli do tego dodamy doskonałą kuchnię, niezbyt wygórowane ceny i życzliwą obsługę to mamy pełny obraz pałacowej rzeczywistości. Można by rzec, że szkoda wyjeżdżać. I byłaby to prawda gdyby...... Gdyby nie położenie pałacu w miejscu może i malowniczym, ale całkowicie pozbawionym jakichkolwiek atrakcji. Jedyną rozrywką jest spacer polami do odległej o kilka kilometrów Wisły. Wystarczająco jak na weekendowy pobyt, trochę mało jak na dłuższe wakacje. I nie zrekompensuje tego ani pałacowa sauna czy siłownia ani elegancka sala bilardowa.
Reasumując, dla osób spragnionych
ciszy, szukających odpoczynku w malowniczej scenerii trudno znaleźć
lepsze miejsce niż pałac w Śmiłowicach, ale nawet oni po kilku
dniach zatęsknią za urokami cywilizacji.
Wracając do domu odwiedziliśmy zespół
klasztorny w Hebdowie, tak reklamowany na całej trasie. I tu spore
rozczarowanie. Budynek klasztoru wprawdzie okazały i dobrze
utrzymany, Otaczający go park podobnie, na dodatek kusi pięknym
placem zabaw dla dzieci i ławeczkami jednak sam kościół
architektonicznie trochę nijaki, eklektyczny, bez wyrazistego stylu.
Jednym słowem nie bardzo jest na czym oko zaczepić zarówno
zewnątrz jak i w barokowym wnętrzu.
A może to tylko koniec weekendu i
zbliżający się powrót do szarej codzienności nie sprzyjały
bardziej pozytywnemu spojrzeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz